W okolicach marca udało mi się nabyć maszynę. Wymarzoną. Chowaną, tzn. wpuszczaną w rozkładany blat, z nogami w ornament taki trochę marokański i prawdopodobnie sprawną. Przyznam się, że nie sprawdziłam, bo brak jej bębenka.
Ma trzy szufladki, poboczne zaopatrzyłam w kryształkowe uchwyty, środkowa ma jedynie rozetkę. Blat ozdobiłam transferem ornamentu. Drewniane części pokryte były, przed moją obróbką, olejną- nieśmiertelną orzechową- farbą. Używałam farb akrylowych. Nie postarzałam całości woskami, a jedynie przetarłam do fioletu położonego pod spodem. Blat nosił ślady napraw, był popękany w kilku miejscach, ktoś uzupełnił ubytki kitem. Poza tym nie był mocno wyszlifowany, widać dokładnie fakturę słojów, więc i ja się jej nie pozbywałam. Metalowe nogi pomalowałam suchym pędzlem, by widać było ciemniejszy kolor pod spodem i rysunek żeliwa.
Po bokach dodałam wieszaczki (wreszcie nagrzewnica będzie miała gdzie wisieć). W końcu mam swój kąt do pracy.
Ponadto by upchnąć gdzieś rupiecie i przydasie zorganizowałam sobie "regał" ze skrzynek. Obecnie wszytko to znalazło swoje miejsce.
Bomba!
OdpowiedzUsuńŚwietny staroć i fajnie urządziłaś sobie kącik roboczy. Bardzo klimatyczny i co najważniejsze wszystko z odzysku. Super pomysł. Tak w ogóle to cudowne prace wykonujesz, więc zagoszczę tu na stałe. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBeautiful Singer! And I love how you have finished your drawers and the sewing cabinet!
OdpowiedzUsuńBeautiful Singer! And I love how you have finished your drawers and the sewing cabinet!
OdpowiedzUsuń