Powoli wracam do domu. Po przygodzie jak wyprawa do Mordoru. Szkoła oficerska i pobyt 10 tygodni w koszarach (nie zawsze dało radę wrócić do domu na weekend) uświadomiło mi na prawdę sporo rzeczy. Przede wszystkim pozwoliło złapać ogromny dystans do własnej pracy- w sensie współpracy z ludźmi oraz do siebie samej.
Poznałam kilka świetnych osób, kilka na prawdę fascynujących i kilka może malowniczych, ale bardzo nieciekawych osobowościowo. I tak jak ceniłam sobie towarzystwo tych pierwszych, tak brak towarzystwa tych drugich będę sobie cenić porównywalnie. Do niektórych długo musiałam się przekonywać, a niektórych nie polubiłam nawet w połowie tak bardzo, jak można by je polubić...hehe, to mi trochę przemowę Bilba przypomina...
W trakcie przygody w Kaliszu powstawały na bieżąco wyzwania na SP, to jedyne miejsce gdzie naonczas jeszcze coś robiłam twórczo. I część z nich dziś chciałabym pokazać.
Ten wpis powstawał w oparciu o zmianę warunków, rytmu dnia, wymagań. Nagle miałam dużo czasu na myślenie, noce bywały bezsenne. Wokół się dużo działo, ale w oderwaniu od codzienności. Granie w Dixit, wieczory bez dzieci i telewizora, rozmowy z innymi psychologami, różnych orientacji...
Dość prosty :)
Ta ryba powstała z papierowego ręcznika na płótnie naklejonym na tekturze. Bardzo fajna zabawa. Wicol i gel-medium nie do przecenienia :)
Przedłużająca się zima dała się nam wszystkim we znaki. Siły i entuzjazm bardzo opadały. Wyłażenie wciąż na śnieg i lód, kiedy już zaczyna się kwiecień, może zepsuć niejeden humor.
Wpis w akcie desperacji!
Nadchodzi koniec mojego eskapizmu.
Ale nie mogę obojętnie przejść koło paru relacji, które w tamtym miejscu zawiązałam. A może to nie relacji, a więzi...zwłaszcza jedna dała mi się ogromnie we znaki, bo rozwijała się niepostrzeżenie i właściwie mimochodem. Bardzo mnie zaskoczyła i niestety rozczarowała na koniec. Mimo prób przewartościowania, zmian perspektywy,... i w sumie mojej niechęci do nauczycieli...Tych kilka rozmów z tym człowiekiem pokazało mi, że ludzi wspaniałych nie trzeba szukać, znajdziemy ich w najmniej oczekiwanych momentach...
Rozstanie raczej ostateczne i nie bez pewnego rozczarowania, ze względu na stereotypowe potraktowanie mnie. Jako kobiety.
Jest jeszcze jedna relacja, którą udało mi się nawiązać, nie przełożona na razie (jeszcze) na żaden wpis i powstała bez względu na to, że z mężczyzną :) Zyskałam przyjaciela! Mimo wszystko,w tamtej chwili i nie bez pewnego wysiłku. Umowa opierała się na historii Małego Księcia i Lisa. Ja byłam lisem, Książę natomiast oswajał i wychowywał. Lis słuchał i mówił, co myśli :) bardzo cenne doświadczenie. Głównie w okazywaniu pokory. Bardzo wartościowy człowiek. Jeszcze się nie rozstaliśmy, ale nawet jeśli będę płakać, coś zyskałam.
Dziękuję za wszystko!