Felting, Felt, jewelery,Filc artystyczny, decoupage, biżuteria, scrapbooking i inne...

***

Nie trzeba mnie wyganiać, nie trzeba mnie odpychać!


Obejmę jabłoń za szyję, zacznę z jabłonią usychać,


zapłaczę nad agrestem, przejdę się malinami,


będą skurczone liście, jagody z czarnymi plamami.


Nie trzeba mnie wyganiać! Szparagi wyginą suche,


do grząd cienistych truskawek namówię ciotkę ropuchę.


Kazimiera Iłłakowiczówna "Licho"


niedziela, 28 kwietnia 2013

Tymczasowość

 Nadrabiam w zaległościach journalowych...w piątkowy wieczór delektowałam swoje paluchy kolejnym wpisem...No i zaczęłam się przepraszać z zegarami...głównie z rozkręcaniem ich i przyklejaniem...No i znalazłam cytat, którego szczątki pałętały mi się od pewnego czasu po głowie.



W tamtym tygodniu poczytałam o wyzwaniu na MixedMediaPlace, o tym jak używamy gesso...oj lubię używać...nakładać szpachlą najbardziej chyba i paluchami :)
No to pomyślałam sobie, może czas się trochę pobawić  i zgłaszam pracę właśnie tam :)



Poza tym wpis jest mocno mediowy i fakturowy, więc zgłoszę go też do CraftManii, bo praca ma wiele wypukłości w tle- zrobione są za pomocą gessa (opis nałożenia jak wyżej) i gel-medium heavy do popadtowego fakturowania i klejenia, oraz odbijanego stempla zegarowego w gorącym UTEE (chyba też to polubię). Ponadto do przyrządzenia użyłam jeszcze mgiełek perfect pearls, tuszu i farby akrylowej.







czwartek, 25 kwietnia 2013

bez blizny

I jeszcze jeden kaliski Twór. Kończony był wiele tygodni i w zasadzie pozostanie już chyba bez żadnego tekstu. Powstał po tym, jak nadgarstki miałam pełne sińców. I po emocjach jakie to wywołało.


Miało wyjść organicznie, a nawet fizjologicznie. Malowane paluchami.

Jest o tym, że niektóre rany nie zabliźniają się do końca, bywa, że coś je rozdrapuje, a nawet szlachtuje, wycinając bezładną dziurę w umyśle, jak w powłoce.



niedziela, 21 kwietnia 2013

Odwrót Lisa

Powoli wracam do domu. Po przygodzie jak wyprawa do Mordoru. Szkoła oficerska i pobyt 10 tygodni w koszarach (nie zawsze dało radę wrócić do domu na weekend) uświadomiło mi na prawdę sporo rzeczy. Przede wszystkim pozwoliło złapać ogromny dystans do własnej pracy- w sensie współpracy z ludźmi oraz do siebie samej.
Poznałam kilka świetnych osób, kilka na prawdę fascynujących i kilka może malowniczych, ale bardzo nieciekawych osobowościowo. I tak jak ceniłam sobie towarzystwo tych pierwszych, tak brak towarzystwa tych drugich będę sobie cenić porównywalnie. Do niektórych długo musiałam się przekonywać, a niektórych nie polubiłam nawet w połowie tak bardzo, jak można by je polubić...hehe, to mi trochę przemowę Bilba przypomina...
W trakcie przygody w Kaliszu powstawały na bieżąco wyzwania na SP, to jedyne miejsce gdzie  naonczas jeszcze coś robiłam twórczo. I część z nich dziś chciałabym pokazać.

Ten wpis powstawał w oparciu o zmianę warunków, rytmu dnia, wymagań. Nagle miałam dużo czasu na myślenie, noce bywały bezsenne. Wokół się dużo działo, ale w oderwaniu od codzienności. Granie w Dixit, wieczory bez dzieci i telewizora, rozmowy z innymi psychologami, różnych orientacji...
Dość prosty :)


Ta ryba powstała z papierowego ręcznika na płótnie naklejonym na tekturze. Bardzo fajna zabawa. Wicol i gel-medium nie do przecenienia :)


 Przedłużająca się zima dała się nam wszystkim we znaki. Siły i entuzjazm bardzo opadały. Wyłażenie wciąż na śnieg i lód, kiedy już zaczyna się kwiecień, może zepsuć niejeden humor.
Wpis w akcie desperacji!


Nadchodzi koniec mojego eskapizmu.
Ale nie mogę obojętnie przejść koło paru relacji, które w tamtym miejscu zawiązałam. A może to nie relacji, a więzi...zwłaszcza jedna dała mi się ogromnie we znaki, bo rozwijała się niepostrzeżenie i właściwie mimochodem. Bardzo mnie zaskoczyła i niestety rozczarowała na koniec. Mimo prób przewartościowania, zmian perspektywy,... i w sumie mojej niechęci do nauczycieli...Tych kilka rozmów z tym człowiekiem pokazało mi, że ludzi wspaniałych nie trzeba szukać, znajdziemy ich w najmniej oczekiwanych momentach...
Rozstanie raczej ostateczne i nie bez pewnego rozczarowania,  ze względu na stereotypowe potraktowanie mnie. Jako kobiety.

Jest jeszcze jedna relacja, którą udało mi się nawiązać, nie przełożona na razie (jeszcze) na żaden wpis i powstała bez względu na to, że z  mężczyzną :)  Zyskałam przyjaciela! Mimo wszystko,w tamtej chwili i nie bez pewnego wysiłku. Umowa opierała się na historii Małego Księcia i Lisa. Ja byłam lisem, Książę natomiast oswajał i wychowywał. Lis słuchał i mówił, co myśli :) bardzo cenne doświadczenie. Głównie w okazywaniu pokory. Bardzo wartościowy człowiek. Jeszcze się nie rozstaliśmy, ale nawet jeśli będę płakać, coś zyskałam.
Dziękuję za wszystko!

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...

Dexter...