Trzy dni!
A zaczęło seod tego,zę po zmatowieniu i pomalowaniu frontów szuflad farba, oczywście biała, zżółkła. I żółkła z każdą godziną coraz ardziej i po ponownym pomalowaniu następna warstwa też...z tego wszystkiego poszłam spać...
Ogarnęłą mnie czarna rozpacz, ba skłonna byłam sekretarzyk pomalować na amarant- bo taka ściana też jest w sypialni, albo zgoła grata wyrzucić...no po prostu ręce opadają...Pojechaliśmy do castoramy i tam miły, rzeczowy pan przekonał mnie, że jednak warto to wszystko pozdzierać i pomalować jak chciałam na biało...zdzieranie jawiło mi się jako rzecz straszliwa i na początku w ogóle nie brałam go pod uwagę...ale wraz z moim facetem wcisnęli mi w łapy puszkę zmywacza powłok, mój luby, choć prawdziwy melepeta w kierunku remontowym, znalazł mi szczotki, szpachelki, ja wybrałam papier ścierny i poszliśmy...Zdzierałam pół nocy i nastęny dzień... było straszliwie... a pod starym lakierem tkwiło jeszcze takie coś, co sie słabo rozpuszczało...
Potem już oszlifowałam z resztek, choć mogłam zostawić dla lepszego efektu, ale rozkręciłam się...minął kolejny dzień, pod koniec pomalowałam tylko miejsca do przetarć na ciemny fiolet, a co!
W nocy pomalowałam pierwszą warstwę bieli i padłam.
Po drodze udało się sprzedać dzieci, komu się dało...
Kolejny dzień minął na :
malowaniu kolejnej warstwy, poprawianiu warstwy, malowaniu wnętrza;
przecieraniu- tu najlepszy efekt uzyskały paznokcie :) żaden papier, pilnik, szpachla czy co tam wpadło w ręce...
woskowaniu- bo to z inspiracji AGATAA, której szafa śniła mi się po nocach...
z woskiem nie chciałam przesadzić, bo położyłam już crackle gdzieniegdzie, a mam skłonności do przesady...więc jest położony pokątnie :) po prostu wygląda jakby już zdążył zszarzeć i jest bardziej trójwymiarowo...
Na koniec wróciła Dziunia od dziadków, pomalowała, bo obiecałam, wnętrze jednej szuflady i na koniec, po pewnych debatach- którego użyć, nakleiłam dekorek od Melissy Frances...
Dzisiaj zasiedlałam mebel...
Przed tą kacją i po niej powstały jeszcze prace scrapkowe.
Pierwsza to tag na wyzwanie Beztroskie Popołudnie w Craft Artwork
Znalazłam to zdjęcie w mojej ulubionej do rwania Wróżce...nie mogłam się oprzeć, panie są cudne!
I journalowy wpis do wyzwania w Szufladzie "Słodkości" . Temat mnie trochę osłabił, ale na moment. Dlatego jest trochę przewrotnie, zwłaszcza w kontekście babeczkek :)
I jeszcze wynik łowów przeważnie jarmarcznych, bo coś kiedyś o tym pisałam...
Padam na twarz...może jutro odpocznę...są plany...
Świetne prace:)
OdpowiedzUsuńNiezła przeprawa! ale wart było, sekretarzyk marzenie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czytając tylko posta juz się zmęczyłam,a co dopiero Ty. Ale efekt jest świetny - wart włożonej pracy. Pozdrawiam, Agnieszka
OdpowiedzUsuńefekt końcowy sekretarzyka wart był poświęconemu mu czasowi. Wygląda cudnie. Skrapy też ekstra
OdpowiedzUsuńNooo kochana , Twój sekretarzyk powalił mnie na kolana. Teraz chyba ja o nim będę śniła:) Po pierwsze przepiękny mebel , a po drugie cudnie go zrobiłaś ! Niektóre przeprawy na początku z mebelkiem przerażają (wiem coś o tym ) ale efekt końcowy wynagradza wszystko. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńOj efekt wynagrodził wszelkie sekretarzykowe trudy :) Jest cudny!PRZECUDOWNY!!!! Chyba tylko jako ozdoba będzie służył, no bo ciapać na nim to zbezczeszczenie :P Chyle głowę! Jesteś GENIALNA!!!! No a babeczki jedne i drugie rewelacyjne, nie wspomnę o zdobyczach...Te stempelki mrrrrrr
OdpowiedzUsuńjak dla mnie bomba
OdpowiedzUsuńPiękny sekretarzyk, na prawdę cudny, tylko pozazdrościć, a te pieczątki na ostatnim zdjęciu... Ciche natchnienie :)
OdpowiedzUsuń