A może jednak są tacy, co lubią jesień?
Bo ja lubię. Zwłaszcza jak zaczyna być tak kolorowo i robią się grube dywany z liści. Lata nie znoszę, gdy jest gorąco.
W oczekiwaniu na tę barwną egzaltację uwiłam nostalgiczny szaliczek.
Niedawno, w sklepie indyjskim, nabyłam dwa szaliczki ręcznie farbowane. Nie jest to jedwab, ale też nieźle wyglądały i dają radę.
Do jednego z nich dofilcowałam falbanę w odcieniach czerwieni i paseczek- z jednej strony róż, z drugiej strony pomarańcz. Zostawiłam sporo wolnego materiału, by widać było te przejścia w kolorkach i żeby się ładnie marszczył.
Tak klonowo
Faktycznie kolorki klonowe. Fajny szal. A co to materiał dokładnie, bo fajnie się połączył z czesanką.
OdpowiedzUsuńA ja jesieni nie lubię, od razu mam depresję, jak sobie pomyślę o zimnie, deszczu i ciemno rano gdy do pracy idę, ciemno jak z niej wychodzę. Brrr....
I ja lubię jesień:-)
OdpowiedzUsuńTo taki czas spokoju, wyciszenia i wszelkiego dosytu.
A dla mnie dodatkowo raj . Tworzywa wszelakiego "aż do zbytku".
A kolory!!!!
Piękne są Twoje szale.
Kwintesencja jesieni...
Pozdrowienia.
Ech jakie cudo... Nic tylko ukraść:)
OdpowiedzUsuńLubię jesień, ale taką złotą :) Przepiękny szal, kolory są cudne :)
OdpowiedzUsuńGuau! beatiful colors!!!
OdpowiedzUsuń