Ostatnio zackniło mi się za owijańcami. Ale jakoś już nie mam tego zaięcia i cierpliwości co kiedyś. Zaczęłam dwa wisiory, leżą nieskończone. Wróciła też do łask miedź- to pewnie przez tę jesień.
Pomyślałam sobie że naszyjnik benzynkowy był próbą, wprawką do połączenia filcu z wire-wrappingiem, więc dlaczego dalej nie próbować.
I tak oto uwity został kolejny wisior: z organzą, jedwabnymi lokami i nitkami. Do tego miedziane owijki, wykrętasy. I jeszcze przepięknej barwy (choć tego na zdjęciach nie widać) granaty umieszczone w otworku filcowym.
Wstążeczka poglądowo, bo jeszcze nie zdecydowałam o tym, na czym wisieć będzie.
Wisior wyszedł dość jesienny,a że dziergałam go akurat kiedy wyczytałam o wyzwaniu jesiennym w Szufladzie (antycypowałam), to tam go zgłoszę, jako przejaw jungowskiej nieświadomości zbiorowej bloggerów. Ciekawe swoją drogą mogłyby być studia tego zjawiska na tej populacji, jak tak sobie popatrzę na innych prace i to, co mi przychodzi do głowy- a może i jeszcze komuś innemu. Albo może to te płynące przez wszechświat cząstki natchnienia po prostu w naszej atmosferze rozpadają się na jeszcze mniejsze drobiny i wpadają do głowy kilku osobom na raz..
Piękny. Pozdrawiam;))
OdpowiedzUsuńbardzo pomysłowy, i śliczny:)
OdpowiedzUsuńŚliczny wisior :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba.
Dziękujemy za udział w szufladowym wyzwaniu.
Pozdrawiam serdecznie
Agnieszka
Witaj :) praca piękna :)
OdpowiedzUsuńDziękuje bardzo za udział w szufladowym wyzwaniu :)
buziaki :**
oj to bardzo fajne jest ,oryginalne.
OdpowiedzUsuń