W sierpniu szalejąc przy farbowaniu wełny popełniłam szaliczek...Był z ufarbowanego kawałka jedwabiu, jedwabnych chusteczek i zielono-turkusowo-fioletowo-różowego rainbow...Jednak kolory tego rainbow nie były zbyt czyste, wszystkie jakby złamane niebieskim...szczegółów nie pomnę...Szal wyszedł w koszmarnych kolorach, wszystko jak z początków lat 90tych, gdzie królowały takie połączenia, mozaiki itp itd...W szal wfilcowane były cekiny, takie te łamane, trójwymiarowe...
Ale jako, że całość była ochydna to pofarbowałam szal w chabrowej farbie...Chwycił, choć trochę to trwało, zostały różowawe i błękitnawe przejaśnienia...wyglądał jak skórka od śliwki węgierki-takiej jeszcze na drzewie, nie kalanej paluchami...tylko te cekiny- rozpostowały się i wyglądały jakby pamiętały te lata 90te :)
Więc je niedawno wyrwałam, bo szal leżał i czekał na swoją chwilę...bez nich tylko zyskał....
Mi kolor(y) bardzo się podoba(ją) i nawet znalazło się dlań zastosowanie-szal został gwiazdkowym prezentem. Bo trafił do kogoś, kto takie kolory lubi.
***
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Piękne indygo wyszło :-)
OdpowiedzUsuńOj, zyskał ten szal! Super lift:)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku :)
OdpowiedzUsuń